Okres postu jest, a nawet powinien być czasem refleksji nad swoim życiem, a najbardziej nad tym duchowym.
Dwie wartości, którymi obdarzona jest osoba boża, czyli człowiek, to wiara i wiedza. Obie nie mają swojego znaczenia bez jednej cechy, którą jak mniemam obdarzony jest tylko homo sapiens, to wyobraźnia. Bez wyobraźni wiedza byłaby tylko małpim naśladownictwem wyuczonych czynności, a wiara… ? Myślę, że nie byłoby wiary.
Wiarę i wiedzę przekazują nam w kolejnych etapach życia rodzice, później nauczyciele, aż przychodzi taki moment, gdy sami rozwijamy (lub nie) w sobie obie te wartości. Z czasem zostajemy rodzicami, a niektórzy nauczycielami (np. ja) i rozpoczynamy ten proces z następnym pokoleniem.
Aby zaszczepić wiarę, czy wiedzę trzeba rozbudzić wyobraźnię człowieka. W jednym przypadku otrzymujemy informacje o Kimś, kogo nie jesteśmy w stanie fizycznie odczuć, w drugim w wielu widocznych zjawiskach nie jesteśmy w stanie swoim umysłem ogarnąć widocznych, a tym bardziej niewidocznych procesów. Wiedzę taką przyjmujemy na wiarę, bo tak każą nauczyciele, bo też innej nie ma możliwości.
Większość wiedzy o otaczającym nas świecie i wszechświecie przyjmujemy na wiarę. Weźmy przykładowo wiedzę historyczną. Nie mamy żadnej możliwości fizycznej uczestniczyć w minionych wydarzeniach, a wiedzę o nich zbieramy tylko z przekazów jakie ktoś nam zostawił. Wiedza nasza oparta jest na wierze w to, co ktoś napisał, narysował lub w jakiś inny sposób udokumentował. Na przykład postawił pieczątkę. I my jako ludzie wykształceni i z wyobraźnią wierzymy w tę wiedzę i bardzo dziwimy się innym, którzy w swojej wyobraźni nie wierzą. Sugerujemy wówczas, że mamy do czynienia z nieukami. Takie spostrzeżenie miałem w czasie pracy pedagogicznej, gdy próbowałem młodzieży przekazać wiedzę na temat atomów, a dokładniej ich ilości i wielkości. Ze zrozumiałych względów nie mogłem tego pokazać fizycznie, bo sam przecież atomów nigdy nie widziałem, ale próbowałem rozbudzić na tyle wyobraźnię młodych ludzi, żeby tak jak i ja, uwierzyli w tę wiedzę. Jedna z uczennic próbowała sobie wyobrazić to coś, i po krótkim namyśle szczerze odpowiedziała, że to to nie istnieje i ona nie wierzy, że takie coś jest. No cóż, załamałem się jako nauczyciel, a panna do końca szkoły nie mogła liczyć na więcej niż dostateczny i taką też notę otrzymała na świadectwie.
Obserwując życie społeczne zauważam, że coraz więcej ludzi, a zwłaszcza prominentnych obywateli, posługuje się słowem „wiara” w kontekście wiedzy. Zakładam, że muszą być bardzo wierzący do czego się przyznają, ale ja mam pewien dysonans, gdy w sprawach wiedzy o czymkolwiek, wygłaszają głęboką wiarę w coś, o czym powinni być pewni. W innym miejscu nie wierzą w coś, co bez większej wyobraźni jest widoczne gołym okiem lub uchem.
Zauważam, że wiara w życie nadprzyrodzone, we wszystkich religiach jest wcielana w człowieka na tej samej zasadzie co wiedza. Niestety wyobraźnia w pewnym stopniu przeszkadza w przyjęciu naturalnej wiary, bo zbyt ingeruje w wizje otaczającego świata i spraw dziejących się na nim. Jedyne, co musi ją odróżniać od praw fizycznych, to wewnętrzne wyczucie prawdziwej wiary, którą każdy indywidualnie powinien odebrać. Ale nie tą na pokaz dla innych, ani nie taką sterowaną przez duchowych przywódców wykorzystujących ją nierzadko do niecnych i bezsensownych celów.
Myślę, że nie tylko w okresie świąt Wielkiej Nocy, ale w całym okresie roku pańskiego, każdy powinien znaleźć czas na wzmożenie wyobraźni i przeszukanie u siebie oznak wiary i jeżeli znajdzie, to niech ją pielęgnuje, aby być może odbiła się w bliźnim i tam rozwijała się niczym piękny kwiat.
Składam wszystkim wszystkiego najlepszego, a szczególnie dobrej wiary.
Grzegorz – wierzący (?)