Wrzesień w tym roku nie zapisał się taką aurą, abym mógł nazwać go wymarzonym końcem lata. Deszcze, temperatura poniżej 8 stopni. Konieczność rozpoczęcia sezonu grzewczego. Rozstroiłem się do tego stopnia, że zacząłem czuć się jak myśliwy na ambonie mego balkonu polujący na chwilę słonecznej pogody, pozwalającej na start w przestrzeń zieleni ocienionej wierzchołkami Sudetów. Dwa razy kurtyna chmur odsłoniła błękit nieba na, tyle że mogliśmy wyjść na przeciw przygodzie. Poetyczność tego tekstu jest skutkiem obcowania z „twórczością pięknych zdań” na wieczorze autorskim Danuty podczas cyklicznych muzealnych spotkaniach z poezją w naszym mieście, Wałbrzychu. Gdy w połowie miesiąca zajaśniało, a stragany na ryneczku wypełnione były masą grzybową, wybraliśmy się na poszukiwanie tej pierwotnej struktury w lasach masywu Trójgarbu. Z opowieści rodzinnych, zwłaszcza Jadzi i trochę z autopsji wiedzieliśmy o występowaniu grzyba spożywczego na zboczach wzniesień tego obszaru. Obowiązek o zaopatrzenie rodziny w niezbędne dobra natury na czas wigilijny, skutkował w tej ważnej wyprawie brakiem rejestratora-kamery. Jedynie kiepskiej jakości fotki z telefonu komórkowego prezentowane, poniżej choć w drobnym wymiarze obrazują urok jednego z czarujących miejsc okolic Wałbrzycha. Wycieczka ta dodatkowo wykazała mi, że moja specjalność, jaką jest gubienie szlaków, związana jest z pewnością z podświadomym masochizmem oraz sadyzmem wobec bliźnich zaciąganych na moje marszruty. Zapewne z tego też powodu nie nalegam na znajomych do trekkingu ze mną, o co mam nadzieję, nie mają do mnie pretensji. Wolę pozostawić grono moich sympatyków w nie zmniejszonym stanie. Na czym polega moja „strategia” otoczę to tymczasem zasłoną tajemniczości.
Po dwóch zimnych tygodniach znów zaświeciło słoneczko, akurat na dwa dni. Toteż skrzętnie skorzystaliśmy z zaproszenia do wizyty u Wandy. Akurat zbiegło się to z możliwością powtórki wykopków. Tym razem była to chyba odmiana groszkowa kartofelka, bo po przekopaniu prawie połowy obszaru chwastów, gdzie najprawdopodobniej wiosną sadzone były ziemniakopodobne, uzbieraliśmy jedynie wiaderko tej odmiany. Ale placki po węgiersku z nich przyrządzone (palce lizać) były akurat najlepszym podkładem dla obowiązkowej, w takich przypadkach, wieczornej literatury pięknej. A rano z udawanym zdziwieniem powitaliśmy młodzież, która dokooptowała do zaplanowanej przeze mnie marszruty w ten rejonie Polski. Tematem tej ekspedycji był graniczny szlak w stronę przeciwną do Śnieżki, na Bobrowy Stok. Nie zdobywaliśmy spektakularnych szczytów, jedynie nasycaliśmy oczy i materiały cyfrowo-światłoczułe obrazami z poziomu około 900 m n.p.m. Na długości ponad 10 km było czym się pozachwycać, tak że na zimowe wieczory mamy materiał do wspominków. A jesień, jak żadna inna pora roku jest najbardziej wielobarwna w na każdym poziomie wzrostu biologicznego. Myślę, że i jesień życia jest tak samo kolorowa, pomimo dokuczliwości przeciwności losu. Należy tylko z powiek ściągnąć „ciemne okulary dorosłości” i dodatkowo najlepiej zaprzyjaźnić się z pewnym „Niemcem”, a codziennie będziemy poznawać nowych, „barwnych”, starych przyjaciół. Czyż to nie będzie urocze?
Chciałbym o urokach świata opowiedzieć więcej, a zwłaszcza widzianych nie tylko moimi oczyma. Zamierzam podzielić się obrazami z wycieczek tych znajomych, którzy przysłali nam swoje fotki ze swoich wojaży. Jurek z Ireną podróżują w wolnych chwilach po Australii. I też zachwycają się tamtejszymi widokami, jakie są w pobliżu ich miejsca zamieszkania. Niedzielny spacer do jaskiń gdzieś około 230 km, to prawie jak wyprawa na grzyby w okoliczne lasy.
Ewa i Heniek zachwycili się Chorwacją i pięknem tamtejszych pejzaży. A o smaku śliwowicy nic nie wspomnieli. Mam nadzieję, że dostarczą więcej widokówek z tamtego rejonu, aby i inni mogli się zarazić chęcią odwiedzin tego starożytnego obszaru. My już odczuwamy w pozytywnym znaczeniu zazdrość.
Myślę, że i inni sympatycy tej strony podzielą się urokami wszechświata z bliźnimi swymi. Czekam na email’e z Waszymi odbitkami. Grzegorz
IJG - 6.10.2008 godz. 3:38
W ten sposób można zwiedzić cały świat.
Dobry pomysł ze składankami, w ten sposób można pokazać więcej. Pozdrowienia.
Anka - 6.10.2008 godz. 16:41
Pięknie…w świecie, ale nasze klimaty najbardziej mnie wzruszają. Złota Polska Jesień w Sudetach to mi najbardziej odpowiada. Jak zwykle podziwiam Was i zazdroszczę …. Całusy Anka.