Według Wikipedii:
Dolina Miłości – dolina w Górach Kruczych w Sudetach Środkowych w woj. dolnośląskim
Dolina Miłości położona jest ok. 2 km na południe od centrum Lubawki. Jest to płaskodenna dolina, która odchodzi na południowy zachód od Kruczej Doliny i ciągnie się wzdłuż potoku Miłość, między wzniesieniami Gór Kruczych, Bógdał (747 m n.p.m.) od wschodu, a Polską Górą (792 m n.p.m.) i Sepią Górą (740 m n.p.m.) od zachodu. Dolina stanowi miejsce spacerowe zakochanych par, stąd w obrębie doliny takie zagęszczenie miłosnych nazw.
Planowanie nie jest moją mocną stroną. Obiecywałem sobie opracowanie na tegoroczne wakacje różne trasy, ale jak na razie zatrzymałem się na oglądaniu map. Zmieniająca się pogoda ma w tym poważny udział. A gdy zaświeciło słońce z informacją o całodziennej aktywności, plan marszruty pojawił się dopiero w samochodzie wskazany palcem na mapie będącej w dyspozycji niedzielnych eksploratorów atrakcji turystycznych. Choć określonym zamiarem naszego niedzielnego wypadu był rezerwat “Kruczy Kamień”, to przyjemność odczuwana w zmęczonych nogach po osiągnięciu 700 m n.p.m., skłoniła nas do wydłużenia trasy, co zaowocowało dotarciem nad tytułową Dolinę Miłości. Nad, bo przechodziliśmy jakimś trawersem Sępiej Góry dużo powyżej wymienionej, a zeszliśmy z tego wyniesienia niestety w kierunku przeciwnym do “uczucia”, czyli do widocznej cywilizacji, Lubawki. Tradycyjnie powód był prosty, najpierw zniknął szlak, a potem ścieżka rozlazła się między drzewami. Nikt z nas nie lubi się wracać, a tym bardziej pod górkę, więc prawie pionowo w dół doszliśmy do ścieżki prowadzącej do startu naszego trampingu. Póki co, nie zapoznaliśmy się wystarczająco dokładnie ani z Kruczymi Skałami, ani z tytułową Doliną, ale i tak zdobytych wrażeń nie żałujemy. Przy okazji powstał powód do ponownego odwiedzenia tego pięknego miejsca i zwiedzenia tych i innych atrakcyjnych punktów tego obszaru, o których dowiedziałem się po powrocie od najlepszego przyjaciela:” Google Twym przyjacielem jest”. Filmik z tej wyprawy nie wyróżnia się specjalnie od innych moich produkcji; zielono, pod górkę, sapanie, widoki, potem z górki i prawie puste szlaki, gdzie napotkany przypadkowo turysta jest takim wydarzeniem, iż zapominam utrwalić jego postać, przy i po wymianie uprzejmości obowiązujących na górskich szlakach. Mógłbym rzec, że większość naszych eskapad jest bardzo do siebie podobnych, jak wspomniane klipy. Dlaczego w takim razie ponawiam proceder dreptania i rejestracji tych wydarzeń? Moja odpowiedź wiąże się z tytułem. Powód podobny jest do uniesienia miłosnego w wiadomym pożyciu. Sporo zabiegów, zmęczenie, ekstaza na szczycie i zadowolenie ze zdobycia „kochanki”. A po niedługim czasie, ponowne plany podboju miłosnego są naturalną konsekwencją bycia człowiekiem. Myślę, że zjawisko to zrozumiałe jest każdemu, kto dopracował i dochował się potomstwa. Ja w każdym razie lubiłem i lubię te sporty. Zapraszam na zapis tego naszego „miłosnego” przeżycia w Górach kruczych.
Pozdrawiam Grzegorz Wędrowniczek.
Anka - 18.06.2009 godz. 20:07
Cudowna wyprawa. Znowu z przyjemnością z Wami wędrowałam.Ten PEKAES na trasie bardzo mnie rozbawił. Przypominają mi się moje wędrówki szlakami turystycznymi.Ale to już było i nie wróci więcej…Grzesiu,to, że tak Was ciągnie do tych wypraw turystycznych to taki bakcyl, który was zaatakował i trudno się z niego wyleczyć. I tego Wam nie życzę, trwajcie w tym uzależnieniu. Czekam na następne relacje z Waszych rodzinnych wypraw. Z turystycznym pozdrowieniem Anka.