Przepraszam zatwardziałych „subskrybentów” mojej strony za opóźnienie, ale wynikło ono z powodu długotrwałej bitwy z wirusami. Na szczęście dla zdrowia fizycznego, nie były to żadne AH1N1, tylko takie „świńskie” przenoszone metodą niekropelkową w komputerach i serwerach internetowych.Ufam, że już system jest wyleczony i zaszczepiony przeciw internet-pandemii.
Koniec kwietnia, początek maja …, to już wcale nie są jaja. Słońce na niebie, jakoby hejnalista grający ptasimi trelami, wymiótł „leserujące” się „wapno” na wiosenne zaprawy i udrażnianie pneumatyki oddechu i hydrauliki około sercowej oraz zgniotu mięśni i prostowania kośćca w stawach. Efektem takiego mobbingu przyrody jest, co najmniej trzydniowy ból pięt, łydek, lędźwi i innych trudniejszych do określenia podzespołów człekokształtnego. Mam naiwną nadzieję, że ów ból jest wyciąganiem gwoździ z przysłowiowej trumny, które swego czasu w szaleństwie nałogowych rozkoszy, nieopatrznie powbijałem.
Gdzie tego bólu doznałem ? Na zwykłych, około dziesięciokilometrowych spacerach, po prawie płaskich powierzchniach. Zapewne brak możliwości szczytowania poszedł w pięty.
Wałbrzych z okolicami jest chyba jednym z niewielu miast obdarzonych tak licznymi atrakcjami turystycznymi, że o bardzo wielu z nich niewielu Wałbrzyszan wie, a co dopiero nie miejscowi. W porównaniu z perłą naszego miasta Książem, zwykły, a obecnie niezwykły, bo bez szyn, nasyp kolejowy pozostały po trasie Wałbrzych Szczawienko – Kuźnice Świdnickie nie jest może widowiskowy, ale urzeka malowniczością trasy.
Odkrycie stacji kolejowej Biały Kamień było dla mnie zaskoczeniem o całkiem przeciwnym zabarwieniu emocjonalnym w porównaniu do widoku parkingów przed wspomnianym Książem.
Właśnie ten obraz spowodował rezygnację z możliwości pierwszomajowego spaceru przy boku wielu, wielu tysięcy odwiedzających coroczne „święto kwiatów”. Doszedłem już do takiego stanu alienacji, że możliwość zabłądzenia i odkrycia czegoś nieopisanego wszem i wobec, jest dla mnie dużo przyjemniejsze, niż wraz z tysiącami ciekawskich podziwiać piękno zebrane na niewielkiej przestrzeni, bez możliwości zatrzymania się nad upatrzonym elementem. Takie człapanie jeden za drugim doświadczam w hipermarketach, gdzie codzienna egzystencja wymusza dobrowolne poddanie się takiej presji. Tak też, wycieczka do Skalnego Miasta w Adrspach w Czechach, nie dała mi takiej satysfakcji jaką powinienem uzyskać przy tak dużej ilości skalnych skarbów ułożonych na niewielkim obszarze. Powód łatwy do rozszyfrowania. Poniżej prezentuję parę fotek, a na końcu wpisu 8 minutową relację z tej ekspedycji, ale zdaję sobie sprawę, że i tak nie jestem wstanie zaprezentować tą drogą tych unikalnych „diamentów” Sudetów. Mimo to zapraszam na projekcję.
Sezon wagabund przy moim zamiłowaniu do skrótów, o których swego czasu wspominałem, wymaga przygotowania się do przeżycia w ekstremalnych warunkach. Z opisanych na łamach tej strony wytwarzanych przeze mnie „suplementów diety”, takich jak zupa czosnkowa, mięsiwo faszerowane czym popadnie i duszone w kapuście oraz paluszki kminkowe, dopracowałem dwa następne produkty: biała kapusta duszona w jednej skórce cytryny oraz kurczak w cieście. W cieście, bo nie ma spożywczej gliny w moim mieście. Zapewniam moim wyglądem, że był pyszny.
Na zakończenie zasłyszane.
Na czym polega paradoks biegunki ?
Na tym, że często i rzadko.
Do jakich wydarzeń przyczepić i porównać, zostawiam inwencji czytelników.
Pozdrawiam Grzegorz.
Janusz - 14.05.2009 godz. 20:10
Jak zwykle rewelka. Pozdrawiam i gratuluję. Ciekawe, kiedy poduczysz mnie w kwestii tych efektów.
Janusz - 14.05.2009 godz. 20:11
A przy okazji – dzisiaj świętuje Maciek. Maćku! Wszystkiego najlepszego w dniu Imienin. Z Bogiem! ks. Janusz
Anka - 17.05.2009 godz. 21:27
Dzisiaj dotarłam na Twoją stronę i nie umiem się oderwać od oglądania. Wspaniałe te nasze Sudety i dobrze, że macie takie zacięcie do turystyki w gronie rodzinnym. Dzięki Wam i my możemy choć na waszych filmach podziwiać to, co warte jest obejrzenia. Twoje kulinarne zamiłowania warte są opublikowania. Z turystycznym pozdrowieniem. Anka
Jolcia - 21.08.2009 godz. 9:24
Przypadkowo trafiłam na Twoją stronę szukając skutków ubocznych tialoridu. Żadne słowa nie oddadzą tego co poczułam, czytając wszystko po kolei.
Sądzę, że jesteś wspaniały facet.
Pozdrawiam
Zachwycona